Ksiazulo i Mualan odwiedzili pierwszą w Europie restaurację, gdzie dania przygotowuje robot kucharz. Pomimo technologicznego bajeru i obietnic powtarzalności smaku, jedzenie nie spełniło oczekiwań. Pad Thai okazał się rozgotowanym i mdłym daniem, ryż z krewetkami dostał plusa za dobrze zrobione krewetki, ale cały posiłek był nijaki. Singapurski makaron i soba były glutowate, bez smaku, a jedynym daniem, które jako tako dało radę, był udon – głównie przez przyjemne kluchy i większą ilość sosu. Dodatki jak edamame czy wakame były ciekawostką, ale bez szału. Ogólny klimat lokalu przypominał szpitalną stołówkę, a robot, mimo że miał robić show, był nudny i ograniczony. Dla chłopaków to był raczej eksperyment niż uczta – i zdecydowanie bez powrotu.